MBP Szczecin
Wysoki kontrast Deklaracja dostępności

Chodź ze mną [recenzja]

24.11.2020

Chodź ze mną” debiutującego Konrada Możdżenia dostało taką okładkę, której chyba tylko kamienni święci są w stanie się oprzeć.

Vesper zawsze przygotowuje swoje powieści z niezwykłą dbałością o szczegóły, jednak przyznaję, że jeszcze nigdy żadna nie krzyczała do mnie z taką siłą.

A co kryje w sobie ta przepiękna okładka? Powieść grozy mocno osadzoną w realiach współczesnego Wrocławia, inspirowaną makabryczną historią z czasów międzywojennych. Autor zaprasza nas do swojego świata na ucztę, na której daniem głównym jest doskonała atmosfera niepokoju, stopniowana z wyczuciem i przyprawiona intrygującymi zbiegami okoliczności. Możdżeń serwuje fabułę wraz z mnóstwem tajemniczych niedopowiedzeń, które powinniśmy przetrawić i sami spróbować sobie wyjaśnić.
ALE.
Zawsze musi być jakieś „ale”, prawda? Moim głównym i podstawowym zarzutem do „Chodź ze mną” jest jej długość. Ponad pięćset stron powieści według mnie nie zostało wypełnione równo. Z powodu dłużyzn i wielu nieciekawych scen klimat przerażenia chwilami całkowicie się rozmywał. To, co miało być najsilniejszą stroną książki, momentami zupełnie umykało. Kilkustronicowe opisy przemyśleń wewnętrznych, przejazdu tramwajem czy opis drobnych nieporozumień małżeńskich spokojnie mogłyby zniknąć – bez szkody dla narracji, wręcz przeciwnie.
Drugie „ale” to konstrukcja postaci. Bohaterowie budowani według jednego schematu niekiedy rażą sztucznością; choćby początkowe dialogi są bardzo słabe, charaktery zaś nie zaznaczają się wyraźnie. W myśl zasady „co za dużo, to niezdrowo” – namnożenie problemów osobistych. Większość protagonistów skrywa przedawnione, straszliwe wspomnienia z dzieciństwa lub młodości oraz dźwiga bagaż uzależnień i to wywołuje znużenie. Trudno także wyróżnić bohaterów głównych i pobocznych, gdyż autor poświęca im różne dawki uwagi. Z początku wywoływało to moją konsternację, jednak po zakończeniu lektury widzę w tych „przeskokach” pewien intrygujący zamiar i przewrotną analogię do samej treści. Pomysł przedni, trochę niedopracowany, jednak świeży.
Trzecie „ale”, skrajnie subiektywne, to finał. Spodziewałam się czegoś ostrego, szokującego, tymczasem niedosłownie, choć nad wyraz sugestywnie, autor poinformował nas, jak dalej potoczy się ta historia, już bez naszego czytelniczego udziału. Sięgnięcie po dość typowe dla horrorów rozwiązanie może i jest dobrym pomysłem, jednak mnie osobiście trochę rozczarowało.

Czy zatem warto sięgnąć po ten debiut? Tak, ale…
Jestem zachwycona sposobem, w jaki Możdżeń buduje atmosferę, jak skupia ciekawość czytelnika, pociągając za kolejne sznurki wątków, jak plecie z nich jedną, przyprawiającą o dreszcz intrygę. Jestem niepocieszona, że nie zdołał utrzymać równego poziomu napięcia, bo mógłby to być jeden z lepszych horrorów, jakie ostatnio czytałam.
Jako szczecinianka, mając własną miejską „legendę Karla Denke”, dodatkowo bardzo doceniam użycie tego motywu jako tematu przewodniego dla powieści grozy.

Serdeczne dzięki wydawnictwu Vesper za egzemplarz recenzencki. Opinia powstała dla grupy i bookstagrama Fantastyka na luzie.

Ocena: 6/10
Karolina ‚amenarhi’ Lotyczewska-Błaszczeć

Recenzja powstała w ramach współpracy z grupą recenzentek z grupy
Fantastyka na luzie – książka, film, serial
grupa dyskusyjna: https://www.facebook.com/groups/fantastyka/
bookstagram: https://www.instagram.com/fantastyka_na_luzie/
fanpage: https://www.facebook.com/FantastykaNaLuzieFP

Zdjęcie